poniedziałek, 1 października 2012

"Pocałunek łowcy" Marjorie M. Liu

Marjorie M. Liu Pocałunek łowcy

Część pierwsza serii o Maxine Kiss

Prawie całe ciało Maxin Kiss pokrywają tatuaże. Myli się jednak ten, kto uważa je za zwykłe obrazki. Chłopcy śpią w czasie dnia na skórze bohaterki, a wieczorami opuszczają jej ciało. Stanowią jej broń. Dzięki nim zabicie bohaterki jest znacznie utrudnione. Ulubionym pożywieniem małych demonów jest ... skrzynka z narzędziami. Maxine jest ostatnią Tropicielką demonów. Funkcja ta i związane z nią specyficzne tatuaże, dziedziczona jest od wieków z matki na córkę, w momencie śmierci tej pierwszej. Kiss ukrywa przed światem swoją tożsamość, a mimo to w związku z śmiercią pewnego detektywa do jej drzwi puka policja. Grant - jej chłopak i były ksiądz prowadzi schronisko dla bezdomnych. On także, choć jest człowiekiem posiada nietypowe zdolności. Nad światem zawisło niebezpieczeństwo. Zaczyna pękać zasłona oddzielająca uwięzione demony od ludzi. Maxin zaczyna prowadzić własne śledztwo. Trafia na trop Jacka Meddle, który może być jej dziadkiem. Poznaje chłopca Byrona, a także tajemniczych i niebezpiecznych: Sarai, Oturu i Naganiacza. Nie można patrzeć na skórę, tylko na wnętrze istoty, która nie musi być wcale człowiekiem. Niebezpieczne organizmy przedostają się do świata. Wśród nich jest potężna Ahsen. Kto zwycięży?
Autorce można pozazdrościć wyobraźni. Nie spotkałam się do tej pory z taką fabułą. Jednak książka mnie nie zachwyciła. Czasami miałam problemy, by zrozumieć jej treść. Przeplatają się wątki z przeszłości z teraźniejszością. Do tego dochodzi jeszcze tajemniczy kamienny dysk i przemieszczanie się w światach. Nie zgadzam się z opisem książki jako demonicznego romansu, a najbardziej z zdaniem, że pojawia się mężczyzna, który wszystko zmienia. Ukochanego Maxin znamy od samego początku, a ich związek trwa już jakiś czas. Jako książka fantastyczna jak najbardziej może być, ale nie jest ona rewelacyjna. Mnie "nie wciągnęła" i raczej nie zachęciła do przeczytania następnych części. Szkoda, bo zapowiadała się ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz