środa, 12 czerwca 2013

"Żegnaj, Panie Prezydencie" D. Georget

Daniele Georget Żegnaj, Panie Prezydencie

Historia toczy się w 1963 roku, w nocy poprzedzającej morderstwo Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Małżonkowie spędzają ten czas w wspólnym pokoju hotelowym. Poznajemy ich z nieco innej strony. Znika obraz idealnej pary. Jack ma na swoim kącie liczne zdrady (w tym z Marylin Monroe). Wcale się z tym nie kryje przed żoną. Jego stan zdrowia przyczynia się, do tego iż Jackie często musiała opłakiwać stratę swoich dzieci. Perfekcyjna "Pierwsza Dama" wydaje krocie na swoje ubiory. Sama nie lubi tego określenia, bo kojarzy jej się z nazwą konia wyścigowego. Motto prezydenta to: "Z polityką jest jak z reklamą. Nieważna jest prawda, ważne, żeby sprzedać towar". Małżonkowie się kłócą. Atmosfera się jednak oczyszcza. Odnajdują swoje nieco przygaszone uczucie.
Książka zapowiadała się ciekawie, jednak mnie rozczarowała. Może wina jest w tym, że nigdy specjalnie nie interesowałam się polityką. Jednak nie ma chyba osoby, która nie wiedziałaby co wydarzyło się w Dallas. Początkowo książkę trudno mi się czytało. Pierwsza część przeplatana jest spojrzeniami od strony męża i żony. To wprowadzało dla mnie chaos. Świat polityki został ukazany jako obłudny i cyniczny. Liczą się pieniądze i znajomości. Wszystko oparte jest na umowach i targowaniu. Mało jest bezinteresowności, choć ideały nie do końca umierają. Liczne są intrygi, czasami bardzo zawiłe. Ciągle trzeba uważać na wrogów, którzy tylko czekają na podwinięcie się twojej nogi. Nie jest to zbyt dobry obraz polityki, która jest właściwie grą pozorów. Gdybym nie wiedziała, że bohaterowie książki, to autentyczne postacie, ci w niej wykreowani nie wzbudziliby zbytnio mojej sympatii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz