Kathy
Reichs 206 kości
Dwunasta część serii Kości
Książka zaczyna się dość nietypowo. Doktor Brennan budzi się w jakimś małym,
zimnym i ciemnym pomieszczeniu. Ma chwilową amnezję i urazy na ciele. Jest
związana. Co jakiś czas jej wycieńczony organizm zapada w sen. Stopniowo
zaczyna dochodzić do siebie i przypomina sobie wcześniejsze wydarzenia. W ten
sposób cofamy się do jej i Ryana pobytu w Chicago, gdzie odwozili do
prosektorium szczątki zaginionej, ale już zidentyfikowanej osoby. Okazuje się,
że ktoś próbuje rzucić na Tempe fałszywe oskarżenie o niekompetentność. Do
montrealskiej ekipy koronera jakiś czas wcześniej została przyjęta ambitna
Briel, a LaManche przebywa na długim pooperacyjnym zwolnieniu lekarskim.
Powoduje to pogorszenie atmosfery w zespole. W międzyczasie odnalezione zostają
jeszcze trzy inne ciała starszych kobiet. Wróg Tempe nie śpi. Ktoś sabotuje jej
pracę, a ona oskarżana jest o błędy. Zawsze może jednak liczyć na Ryana. Cały
splot wydarzeń prowadzi do sceny z początku książki.
Ciało dorosłego człowieka składa się z 206 kości. Bardzo dobrze jeżeli
wszystkie one są odnalezione. Reichs w tej części zwraca uwagę na odpowiednie
kwalifikacje osób pracujących w laboratorium kryminalistycznym. Nie mogą się
pojawiać błędy związane z niedopełnieniem obowiązków, niewiedzą lub sabotażem.
Od umiejętności tych osób zależy identyfikacja ofiar i skazanie winnych.
Jedyne co na początku trochę mnie denerwowało, to zmieniony język stylistyczny
tłumaczenia. Wydaje mi się że dokonała go osoba młoda, bo mam wrażenie, że jest
bardziej współczesny (ale lepiej czyta się bez przypisów na dole).
Oczywiście nie jestem w stanie porównać tego z oryginałem, a jedynie opieram
się na języku wcześniejszych części serii Kości. Całość jak zwykle czyta się szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz