czwartek, 7 czerwca 2012

"Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" Janosch



Janosch Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny


Po raz pierwszy 'Cholonka" poznałam za pośrednictwem Teatru Korez, który od lat wystawia sztukę, na podstawie książki Janoscha. Do tej pory autora utożsamiałam tylko z książkami dla dzieci typu "Ach, jak cudowna jest Panama". Po obejrzeniu wspaniałego spektaklu zapragnęłam przeczytać książkę. I tu pojawił się problem, ponieważ książka nie była zbytnio osiągalna. Dopiero w 2011 roku doczekała się wznowienia, i to o tyle istotnego, że jest to pełna wersja książki, łącznie z fragmentami "wyciętymi' we wcześniejszych wydaniach przez cenzurę. Sam autor Horst Eckert, choć pisze po niemiecku i mieszka obecnie na Teneryfie, urodził się w 1931 roku w Zabrzu-Porembie. Tam też umieścił akcję książki, która toczy się w dwudziestoleciu międzywojennym, w czasie wojny i po wojnie.
Głównymi bohaterami książki są mieszkańcy familoku przy ul. Oślowskiego. Należy do nich rodzina Świętków, w której niedawno odbywało się wesele córki Michci z Stanikiem Cholonkiem. Teraz małżonkowie oczekują pierworodnego dziecka. Pani Świętek robi wszystko, aby dziecko nie przyszło na świat 29 lutego, bo "29 lutego urodzone, po wsze czasy i na amen stracone".  Janosch opisuje bohaterów barwnie i satyryczne. Nie ma tu upiększeń. Ludzie posiadają liczne wady, do których należy pijaństwo, rozpusta i okrucieństwo. W parze z tym idzie świętoszkowatość, która nie ma wiele wspólnego z prawdziwą religijnością. Wszechobecna jest obłuda i drobnomieszczaństwo. Choć postacie są przerysowane i nie zawsze postępują uczciwie, w większości budzą sympatię. Jest mnóstwo zabawnych sytuacji, które nie mają nic wspólnego z współczesnym savoir-vivre. Choć z pozoru książka wydaje się zabawna, problemy tam poruszone, nie zawsze takie są. Mamy obraz wojny i fascynacji nazizmem, przemoc i gwałt Armii Czerwonej, a także obraz wysiedleń. W każdym z tych przypadków, znajdzie się ktoś, kto odniesie korzyści majątkowe, nie bacząc na innych. Bogactwo i prestiż można osiągnąć za pomocą odpowiednich koneksji politycznych. Wszystko to, możemy odnaleźć także w czasach obecnych.
"Cholonek" przyniósł wspomnienia świata, który właściwie już prawie nie istnieje. Jestem Ślązaczką. W tym świecie wyrośli moi rodzice i dziadkowie. Wspominając moje wczesne dzieciństwo i moją babcię znajduję świat, którego maleńki urywek poznałam. Ja także miałam specjalne ubranie na niedzielę do kościoła i pamiętam prawie takie same meble kuchenne, które miała moja babcia. Nie do pomyślenia był wtedy np. konkurs gwary śląskiej. W dalszym ciągu Górny Śląsk jest jednak kolebką ludzi o różnej narodowości i pochodzeniu, ludzi wymieszanych kulturowo, którzy potrafili i potrafią żyć obok siebie, a nawet razem. Z spektaklu Koreza zapamiętałam jedno zdanie, iż Ślązak to dla Niemców Polak, a dla Polaków Niemiec. Czyż biorąc pod uwagę wypowiedzi niektórych polityków (np. J. Kaczyński) można się z tym nie zgodzić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz