John
Grisham Komora
W wyniku podłożenia bomby giną dwaj synowie żydowskiego adwokata. Na miejscu
zbrodni znajduje się członek Ku-Klux-Klanu - Sam Cayhall. Po wielu latach
sędziowie skazują go na karę śmierci, a on oczekuje jeszcze kolejne na
wykonanie wyroku.. Młody adwokat Adam Hall od roku pracuje dla znanej
kancelarii adwokackiej. Prosi przełożonych, aby mógł bronić Sama Cayhalla
przebywającego w celi śmierci w więzieniu Parchman. Sam jest jego
dziadkiem, o którego losie dowiedział się dopiero po śmierci swojego ojca,
który odciął się od rodziny i zmienił nazwisko. Teraz ma tylko cztery tygodnie,
aby zapobiec śmierci członka swojej rodziny.
Grisham umiejętnie ukazał realia Missisipi i Stanów Zjednoczonych dawniej i współcześnie.
Nie wiem jak on to robi, ale fabuła, która u innego autora ciągnęłaby się w
nieskończoność, tu jest bardzo wciągająca i ze zdziwieniem spoglądam ile to już
kartek przeczytałam. W książce możemy przyjrzeć się studium ludzkich
charakterów. Postacie nie są jednoznaczne. Główny skazaniec jest mordercą, do
którego jednak czujemy sympatię, i gdyby to od nas zależało ułaskawilibyśmy go.
Spoglądamy na karę śmierci w komorze gazowej jako bestialstwo. Widzimy ludzi,
którzy żałują tego co zrobili i pragną wybaczenia. Druga strona to świat
prawników i polityki. Jak dużo dzieje się nie w imię sprawiedliwości ale
wyższych korzyści politycznych, wyższego "stołka". Mamy także obraz
pozornie poprawnej politycznie Ameryki, który czasem zakrawa na śmiech. Poruszono
problemy równouprawnienia i prawa do zabijana w imieniu sprawiedliwości. Nie
zawsze ci po stronie dobra są dobrzy, a ci po stronie zła - źli. Książka może
wywrócić nasze poglądy dotyczące kary śmierci do góry nogami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz